niedziela, 25 września 2016

Rozdział Czwarty

Hej wszystkim ;) 

Miło mi pisać kolejne rozdziały i wywiązywać się z obietnic, danych wam i sobie. Obiecałam w niedzielę nowy rozdział i tak o to się pojawił. Obiecuję systematycznie dodawać posty i śledzić wasze blogi, które nie raz nie dwa nie osiem mi polecaliście. Każdy skomentuje czy po prostu odwiedzę bo wiem jak to buduje i daje siłę. Na razie rozdziały nie są jakieś mega długie, bo Ginny za wiele nie pamięta. Ale uwierzcie mi na słowo, że będą coraz to lepsze i dłuższe :) 

Nie przedłużając, zapraszam na nowy rozdział :) 

Całuję, 
Marna.



"Kłamstwo jest jedyną ucieczką słabych."

            Siedziałam na wygodnej, skórzanej kanapie przeglądając magazyn „Czarownica” w poczekalni u doktora Blaise’a, swoją drogą była ona bardzo przytulnie urządzona. Ściany były koloru karmelu a meble białe bądź lekko beżowe, wszystkie oczywiście skórzane i bardzo wygodne, podłoga była wyłożona szarym drewnem. Przy recepcji znajdowało się pomieszczenie na płaszcze czy inne okrycia wierzchnie. Wchodząc do kliniki Zabiniego widać było, że została urządzona przez kogoś, kto się na tym musiał znać, wszystko do siebie pasowało i sprawiało, że czułam się niczym w domu – bezpiecznie. Chociaż w swoim domu, tym, który dzieliłam z Harrym daleko było mi do tego uczucia, pomimo tego, że starał się abym czuła się tam dobrze i swobodnie, to coś wewnątrz mówiło mi, że nie powinnam tam być. W tym domu, z tym człowiekiem. Za każdym razem jak mnie przytulał, cała sztywniałam i robiłam się natychmiastowo spięta, niezdolna się nawet uśmiechnąć. Widziałam w jego oczach miłość do mnie, mówił mi codziennie, że mnie kocha i rozpieszczał drobnymi prezentami, jednak czułam, że to nie jest odpowiednie. Że coś jest nie tak, tylko nie potrafiłam określić, co. Blaise mówił mi, że z czasem sobie wszystko przypomnę i na pewno wtedy uda mi się odpowiedzieć na to pytanie, dlaczego tak się czuje. Uważa też, że robię duże postępy pomimo tego, że chodzę do niego dopiero od tygodnia. Oczywiście spotykamy się codziennie, z wyłączeniem weekendów, bo mi i doktorowi zależy na tym abym jak najszybciej wróciła do formy i mogła powrócić na boisko.
            -Dzień dobry Ginny, jak się dzisiaj czujesz? – Usłyszałam spokojny głos tuż nad moją głową, przyprawił on mnie o lekkie ciarki i rozproszył przemyślenia o moim… mężu. Podniosłam głowę lekko do góry i zobaczyłam stojącego nade mną, przystojnego mężczyznę o zimnych, szarych oczach i jasnej karnacji. Uśmiechnęłam się do niego przyjaźnie a on odpowiedział tym samym.
-Dzień dobry panie Malfoy, zdecydowanie lepiej niż wczoraj, dzisiaj rano przypomniałam sobie jak mama czytała mi bajki, kiedy byłam małym dzieckiem. A pan jak się miewa? – Zapytałam, patrząc w jego oczy miałam wrażenie jakbym kiedyś za nim nie przepadała jednak teraz nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego, przecież był taki miły dla mnie! Codziennie się mnie pytał o moje samopoczucie jak i o postępy w leczeniu, czasem nawet sam przebywał na moich sesjach z Blaisem.
-Ginny, tyle razy ci już mówiłem abyś mówiła do mnie Draco, u mnie nawet w porządku, wyjeżdżam jutro do Mediolanu w sprawach biznesowych i przy okazji na małe wakacje. Mam nadzieję, że jak zobaczymy się następnym razem będziesz już pamiętała o wiele więcej – obdarzył mnie cudownym uśmiechem, od którego przeszły mnie ciarki – nie mogę się doczekać aż ponownie cię zobaczę na boisku. O właśnie, co do treningów rozmawiałaś już z trenerką Harpii?
-Tak rozmawiałyśmy wczoraj wieczorem, przyjechała do nas na herbatę. Pytała o mój stan i o to, kiedy chciałabym się pojawić, aby spróbować zagrać. Umówiłyśmy się na następny tydzień, że Harry zawiezie mnie na trening i spróbuje wejść na boisko. Cieszę się, bo zaczęłam już pamiętać dziewczyny z drużyny i to, jaki miałam z nimi kontakt, jestem zadowolona, że mam od nich tyle wsparcia. Blaise mówi, że to najważniejsze w tym abym odzyskała szybko pamięć. – Zdążyłam dokończyć to zdanie, gdy drzwi od gabinetu mojego terapeuty się otworzyły i stanął w nich uśmiechnięty od ucha do ucha, czarnoskóry mężczyzna, ubrany w szary sweterek w serek i czarne spodnie w zestawieniu z sportowymi butami od nike. Wszyscy uważają pojawienie się mugolskich rzeczy i akcesoriów, jako jeden wielki przełom, dla mnie w chwili obecnej jest to naturalne i nie wzbudza we mnie jakiś większych uczuć. Chociaż mój ojciec jest niesamowicie zadowolony z tego, że posiadają telewizor a świat magii nawet zaczął udostępniać programy telewizyjne i tak zwaną kablówkę właśnie dla osób z zdolnościami magicznymi. Podobno to wszystko, to zasługa właśnie Draco Malfoya, który się przekonał do świata mugoli odkąd uratowali życie jego matce, gdy była sama na wakacjach, z dala od czarownic i czarodziejów, i kiedy dostała zawału zadzwonili po karetkę, czym uratowali kobiecie życie. Podobno nawet Draco bardzo się od tego czasu zmienił, szkoda, że nie pamiętam go z czasów szkolnych, może wtedy mogłabym to docenić tak jak robi to mój ojciec czy mój brat Ron.
-Draco! Ile razy ci mówiłem żebyś nie podrywał moich pacjentek? – Blaise podszedł do swojego przyjaciela i go uściskał, po czym wyciągnął do mnie rękę z uśmiechem szerokim na pół twarzy – Miło Cię widzieć Ginny.
-Mi ciebie również Blaise – odpowiedziałam ściskając jego dłoń – Miło mi się z tobą Draco rozmawiało, mam nadzieję, że uda ci się odpocząć.
-Dziękuję bardzo Ginny, mi również się miło z tobą rozmawiało. Blaise lepiej spraw, aby szybko jej wróciła pamięć, Harpie bez niej to jakaś porażka! – Na dźwięk jego słów posłałam mu delikaty uśmiech, to bardzo podbudowujące, kiedy wierzą w ciebie ludzie, których nie pamiętasz. Pożegnał się z nami, po czym odwrócił się i spokojnym, wręcz arystokrackim krokiem opuścił poczekalnię udając się w kierunku wind.
-To, co Gin? Zaczynamy?

~*~
-Dziękuje Blaise, za wszystko, co dla mnie robisz. Dziękuję ci też za powiedzenie tego, jaki był nasz kontakt w czasach Hogwartu. To dzisiaj mi umożliwiło przypomnienie sobie trzech pierwszych lat szkoły, chociaż nadal nie potrafię zrozumieć, dlaczego widząc Harry’ego już nie czuje tej nieopisanej miłości, którą czułam w Hogwarcie.
-Może po prostu coś się zmieniło niedługo przed twoim wypadkiem Gin, spokojnie obiecuje Ci, że sobie wszystko przypomnisz. Słuchaj, jeżeli nie byłbym z tobą szczery i myślałabyś cały czas, że w szkole byliśmy przyjaciółmi twoja pamięć nigdy by się nie odblokowała, a jeżeli by się tak stało i byś przypomniała sobie, że ja i Draco nie byliśmy dla ciebie mili straciłabyś do mnie zaufanie i nie chciałabyś przychodzić na nasze sesje, a przecież nie o to chodzi w mojej pracy. Moim zadaniem jest uruchomienie każdego zakątka twojego mózgu, odpowiadającego nawet za te najgorsze sytuacje. Na następnym spotkaniu będę ci opowiadać o twoich nauczycielach i sytuacjach, o których było głośno, za tydzień chciałbym, aby ktoś z twojej rodziny lub przyjaciół przyszedł tu z tobą. Tylko niech to nie będzie Harry, na niego jest za wcześnie, może tak być Ginny?
-Jasne Blaise, jeszcze raz za wszystko dziękuję.  – Uścisnęłam wyciągniętą dłoń Blaise i na pożegnanie ucałowaliśmy się w policzki, obdarzyłam go uśmiechem i skierowałam się w kierunku, w którym szedł Draco dwie godziny wcześniej. Recepcjonistka pożegnała mnie uprzejmym „do widzenia” przy wychodzeniu przez główne drzwi budynku Kliniki Zapamiętaj Mnie i zobaczyłam czekającego na mnie Harry’ego, ubranego w ciepły czarny płaszcz do połowy uda w komplecie z bordowym szalikiem i pasującą do niego czapką. Trzymał w ręku dwa kubki z pobliskiej restauracji na pewno z herbatą, zawsze z nią na mnie czekał. Podeszłam do niego i ucałowałam go w policzek.
-Jak było? Przypomniałaś sobie coś dzisiaj? – Zapytał z szczerym zainteresowaniem, powinnam się cieszyć, że mój mąż tak się o mnie martwi i chce żebym wróciła do swoich wspomnień. – Może coś z naszego małżeństwa? – Wydawało mi się, że usłyszałam nutę przerażenia, gdy zadawał to pytanie.
-Niestety nie przypomniałam sobie nic związanego z naszym małżeństwem Harry, nawet nie pamiętam naszego ślubu – powiedziałam lekko zasmucona, że nie pamiętam „najważniejszego dnia” w swoim życiu. – Za to udało mi się odblokować wspomnienia z około trzech lat szkoły, pomógł mi w tym Zabini, który opowiedział mi jak wyglądały nasze czasy szkolne, także to jak się w stosunku do mnie czy do ciebie zachowywał – dodałam prędko widząc jak otwiera mu się buzia i pytanie w jego oczach.
-O – rzekł szczerze zdziwiony – cieszy mnie to, że Blaise ma, chociaż tyle odwagi, aby się do tego przyznać. Cieszę się kochanie, że przypominasz sobie coraz więcej. Co chciałabyś robić dziś w ten piękny, mroźny czwartkowy wieczór? Może jakiś film, który przed wypadkiem uwielbiałaś? Albo możemy iść na kolację, do jednej z twoich ulubionych knajp? Wybieraj, zgadzam się na wszystko – ucałował mnie w czoło, a potem prosto w usta. Gdy jego przyjemne, ciepłe i miękkie wargi dotknęły moich przeszedł mnie dreszcz jakbym robiła coś niewłaściwego. Niezgodnego z samą sobą. Merlinie! Tak mnie męczy to, że całując się z swoim mężem mam wrażenie jakbym zdradzała samą siebie, że odechciewa mi się czegokolwiek. Odsunęłam się delikatnie od niego i spojrzałam w jego zielone oczy znów znajdując w nich wielkie uczucie miłości, jaką mnie darzył.
-Może być jakiś film, a jedzenie możemy zamówić do domu. Jestem zmęczona i nie mam ochoty nigdzie jak wychodzić. Możemy tak zrobić?
-Ależ oczywiście kochanie, chodź zaparkowałem przecznicę dalej, bo nie było nigdzie miejsca, przejdziemy się kawałek. Masz tu herbatę abyś nie zmarzła. Mówiłem ci, że powinnaś nosić czapkę, powtarzam ci to już od czasów Hogwartu. Chociaż nie dziwi mnie to, że nie chcesz jej zakładać, pamiętam jak nawet śnieżyca cię do tego nie zmusiła – zaśmiał się delikatnie na to wspomnienie, a ja w tym momencie zobaczyłam to, co mi opowiadał.
-Czy to było wtedy jak szłam na spotkanie z Deanem? Na błoniach Hogwartu? – Spojrzał na mnie widocznie zadowolony, że udało mi się prawidłowo skojarzyć ten zimowy dzień.
-Dokładnie tak skarbie. – Złapał mnie za rękę i w ciszy poszliśmy do samochodu.

~*~


Codziennie się zastanawiam nad tym czy powinienem powiedzieć jej, że chciała się ze mną rozwieść. Że ją zdradzałem z tą cholerną Parkinson, ale potem patrzę na nią i wiem, że nie mogę tego zrobić. Że wolałbym, aby Voldemort się odrodził i rozwalił cały świat magii niż żeby mnie rzuciła i faktycznie się ze mną rozwiodła. Wiem nie jestem święty, boję się tego, że może jednak któregoś dnia to do niej wróci i wiem, że będzie jeszcze gorzej niż jakbym jej to powiedział sam. Od razu po tym jak się obudziła, ale nie mogę jej tego zrobić. Sobie, nam… Nie mogę po prostu! Tak się martwiłem, tak się bałem, że nigdy się już nie obudzi, że nie mogę jej stracić. Wiem, że to jedyna kobieta mojego życia. Wiem, że uda mi się sprawić by mnie na nowo pokochała i nawet, jeśli sobie to wszystko przypomni, co się działo przed wypadkiem, nasze kłótnie, to jak piłem i wracałem po nocach dobierając się do niej, kiedy ona świeżo wróciła z wyjazdu czy te wszystkie sytuacje gdzie zazdrość brała górę i nie byłem w stanie patrzeć jak daje wywiad do gazety jakiemuś mężczyźnie, jak za każdym razem w tych sytuacjach mówiła mi, że się za mnie teraz będzie wstydzić, że znów będziemy sensacją na pierwszych stronach tabloidów to wiem, że dzięki temu, jaki teraz jestem będzie mnie kochać i ze mną zostanie pomimo tego wszystkiego, co było kiedyś. Przynajmniej mam taką nadzieję. 

2 komentarze:

  1. Witaj kochana.
    Na początek brawo za całokształt.
    Twoja historia bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła i prawdę powiedziawszy nie spodziewałam się tego.
    Ginny, która straciła przytomność?
    Kompletnie mnie tu zaskoczyłaś.
    Harry ma ciężki orzech do zgryzienia.
    Wszystko jakby jeszcze bardziej sie komplikuje.
    Podoba mi sie Twój styl jak i Twoje opisy.
    Jesteś naprawdę niesamowita w tym co robisz.
    Już od dawna nie czytałam aż takiej historii.
    pozostaje mi życzyć Ci weny.
    pozdrawiam serdecznie.

    [www.pokochac-lotra.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku tak się cieszę, że u mnie zawitałaś <3
      Właśnie skończyłam czytać Twój najnowszy rozdział i również jestem zaskoczona i zachwycona! Dziękuję, za te ciepłe słowa i również życzę Ci weny!

      Całuję

      Usuń

Obserwatorzy